Większość z nas nie wyobraża sobie, że może zacząć się odżywiać bez używania produktów mlecznych, a dieta bezmleczna może stanowić doskonały i do tego zdrowy wybór. W końcu stereotypowymi hasłami zachęcającymi do spożywania mleka, jogurtów czy serów (bo przecież są dobre na kości), jesteśmy otoczeni już od małego.
I tak już się przyjęło – codziennie należy spożywać nabiał. Sama bez zastanawiania się nad tym, co dostarczam mojemu organizmowi, dodawałam biały ser, jogurt czy mleko do praktycznie każdego posiłku. Aż w końcu podczas przemierzania Internetu natrafiłam na ciekawy artykuł dotyczący negatywnych skutków spożywania nabiału. Zaciekawiona poszukałam więcej informacji na ten temat. Znalazłam wiele wypowiedzi ludzi, którzy wdrożyli dietę bez mleka i zrezygnowali ze spożywania nabiału i zauważyli mnóstwo pozytywnych zmian w swoim funkcjonowaniu.
Eksperyment czas zacząć – miesiąc bez produktów mlecznych
Ja jednak, jak to ja, stwierdziłam, że nie uwierzę, dopóki nie spróbuję sama. Miesiąc bez produktów mlecznych – tak postanowiłam. Oczywiście odrzucenie jajek z mojej diety było niedopuszczalne ze względu na to, że oprócz ryb i właśnie produktów mlecznych, stanowiły one jedyne źródło białka zwierzęcego, które spożywałam. Oprócz tego pozwoliłam sobie na jedną porcję dziennie skoncentrowanego białka serwatkowego. Ze względu na to, że przy moim trybie życia nie mogłam pozwolić sobie na ewentualny niedobór łatwo przyswajalnego białka. Nie od poniedziałku, nie od następnego miesiąca – od jutra, bo im szybciej zacznę, tym szybciej zauważę efekty.
Dieta bezmleczna – początki
Jak nietrudno się domyślić, pierwsze dni okazały się dla mnie najtrudniejsze. Jak już wspomniałam, produkty mleczne były moim chlebem powszednim. Od około dwóch lat*, z kilkoma (dosłownie) wyjątkami codziennie na śniadanie spożywałam owsiankę na mleku. Kiedy wstałam następnego dnia po postanowieniu, uświadomiłam sobie z czego tak naprawdę zrezygnowałam. Zaciskając zęby przygotowałam owsiankę na wodzie z dodatkiem owoców. W porównaniu do mlecznej wersji była dla mnie czymś strasznym i nie do przełknięcia, jednak słowo już padło, obiecałam sobie, więc wytrzymam ten miesiąc. Niestety na bezsmakowej owsiance się nie skończyło.
Drugie śniadanie, które zazwyczaj składało się z wielkiego kubka jogurtu, owoców i orzechów, też musiało odejść w zapomnienie. Musiałami zastąpić je suchą mieszanką pozbawioną jogurtu, ponieważ zwyczajnie nie miałam pomysłu na inne danie pozbawione nabiału. Kiedy nadeszła szczęśliwa pora obiadu (tak, uwielbiam jeść i właściwie każdy kolejny posiłek jest dla mnie wielką radością) uświadomiłam sobie kolejną rzecz – naleśniki z fetą i szpinakiem zapiekane pod serem żółtym odpadają.
Zastanowiłam się nad resztą moich ulubionych dań obiadowych, które spożywałam do tej pory. Właściwie w każdym z nich znajduje się rzecz od dzisiaj “zakazana”. Z żalem zrobiłam sobie kalendarz, na którym przez pierwsze dni skreślałam okienka prowadzące mnie do końca eksperymentu. Każda kolejna porcja jedzenia, aż do kolacji, przynosiła nową falę marudzenia, że przecież “Tak się nie da jeść!”. Moją irytacją zarażałam wszystkich dookoła, aż w końcu zebrałam się w sobie i zaplanowałam krok po kroku jak ma wyglądać moja dieta bezmleczna, posiłek po posiłku, co mogę zjeść, żeby było smaczne, a jednocześnie zgodne z nowymi zasadami.
Dieta bez mleka – im dalej, tym smaczniej
Produkty mleczne w dużej mierze zastąpiłam wędzonymi rybami i jeszcze większą liczbą jajek, więc od teraz zjadałam ich ogromne ilości. Poza tym do diety wprowadziłam więcej świeżych warzyw i owoców, Gdy miałam więcej czasu, mleko do mojego ulubione kakao słodzonego stewią zaczęłam robić sama z wnętrza kokosa lub zmielonych migdałów (polecam przepisy na roślinne mleko, od których roi się na portalach dotyczących zdrowego żywienia).
Powoli nie tylko przyzwyczajałam się do nowego sposobu odżywiania, a co więcej – moja dieta bezmleczna zaczęła mi nawet smakować! Wpadałam na kolejne pomysły na smaczne jedzenie i znowu nie mogłam doczekać się kolejnych posiłków w ciągu dnia. Dodatek cynamonu do jabłkowej porannej owsianki zmienił jej smak tak bardzo, że znowu wstawałam z uśmiechem na myśl o śniadaniu. O ile na początku diety brakowało mi energii, to teraz wróciła ona z podwójną mocą. Z czasem mój kalendarz, który przypominał mi o końcu eksperymentu, stał się niepotrzebny, a właściwie pełnił tylko funkcję powiadomienia o upłynięciu miesiąca z nowym postanowieniem.
Jakie zmiany przyniosła dieta bezmleczna po upływie miesiąca?
A właściwie po upływie około miesiąca, bo już dawno przestałam liczyć dni bez mleka. Stwierdziłam, że nadszedł czas, że mogę już opisać zmiany, które zaszły w moim ciele.
Cera bez mleka
Po pierwsze – moja cera uległa niesamowitej zmianie już po około dwóch tygodniach. Wcześniej nie wiedziałam, kiedy mogę spodziewać się przykrych niespodzianek na mojej twarzy, teraz stała się ona wręcz idealna. Cera o której zawsze marzyłam, którą w końcu mogę nazwać “normalną”.
Brzuch bez mleka
Dwa – od kiedy pamiętam (właściwie od dziecka) mój brzuch zwyczajnie odstawał. Mimo mojej niewielkiej wagi, on zawsze nie pasował do reszty. Nawet w haniebnym czasie, kiedy postanowiłam najzwyczajniej w świecie przestać jeść (co dzięki moim rodzicom skończyło się w miarę szybko i bez większych problemów ze zdrowiem), brzuch nigdy nie był płaski.
Byłam badana pod kątem posiadania pasożytów, aż w końcu bezradny lekarz stwierdził, że “taka jest moja uroda” i nic nie można zrobić. A jednak wystarczyło niewiele. Teraz z dumą spoglądam na mój brzuch, który w końcu jest idealnie płaski.
Samopoczucie bez mleka
Kolejna rzecz – samopoczucie. Przed odrzuceniem produktów mlecznych bywały dni, kiedy leżałam zwinięta w kołdrę na wzór naleśnika i nie miałam ochoty ani energii na nic. Teraz codziennie jestem gotowa zdobywać świat, biegać i trenować do upadłego, bo wiem, że moje ciało jest na to gotowe.
Hemoglobina bez mleka
I mój mały sukces, czyli powód, dla którego zaczęłam eksperyment. Jako osoba z kilkunastoletnim bezmięsnym stażem i krwiodawca (do czasu zbyt dużego spadku hemoglobiny we krwi) musiałam suplementować dietę chelatowanym żelazem, w końcu jednak zaniechałam przyjmowania tabletek, które i tak przestały na mnie działać. Lekarze załamywali ręce widząc wyniki badań mojej krwi, w której poziom żelaza był za wysoki, a samej hemoglobiny – zbyt niski. Podczas eksperymentu w ciągu miesiąca hemoglobina prawie wróciła do normy, co oznacza możliwość powrotu do roli krwiodawcy. To najlepsza nagroda za trwanie w postanowieniu.
Dieta bez mleka zmusiła mnie do wyboru wielu wartościowych produktów
Moja dieta bezmleczna okazała się drastycznie różna od tego co jadłam wcześniej. Rezygnacja z produktów mlecznych zmusiła mnie do zastąpienia ich wartościowymi produktami jak ryby, jajka czy świeże owoce i warzywa. Nie twierdzę zatem, że jedynie odrzucenie mleka i jego przetworów uczyniło takie cuda, ale na pewno przyczyniło się do wprowadzenia do diety wielu pożądanych witamin i minerałów w naturalnej formie.
Mleko wcale nie ma tyle wapnia, ile nam się wydaje
Wielu z Was będzie się zapewne zastanawiało w jakich produktach w takim razie znalazłam odpowiednią ilość wapnia. Otóż zawartość wapnia w mleku wcale nie jest aż tak duża, jak słyszymy w reklamach chociażby “jogurcików” dla dzieci (przepełnionych cukrem i sztucznymi barwnikami, mówiąc na marginesie). Ponad trzydziestokrotnie większą zawartość tego pierwiastka znajdziemy w mące karobowej (która świetnie zastępuje kakao i dostarcza niezwykłego smaku np. w marchewkowych muffinkach), a dziesięć razy więcej w maku czy sezamie. Oprócz tego bogate w wapń są suszone owoce, orzechy, soja czy quinoa.
Dieta bez mleka po czterech miesiącach
Na diecie bezmlecznej i bez produktów mlecznych żyję już czwarty miesiąc i nie zamierzam do nich wracać, chociaż kiedyś nie wyobrażałam sobie takiej diety. Nie chcę namawiać wszystkich na tak drastyczne i stałe zmiany, ale szczerze polecam spróbować chociaż przez miesiąc odrzucić nabiał (lub moją wersję, z zachowaniem jajek w diecie). Nie mówię, że będzie łatwo, ale obiecuję, że będzie warto. Pamiętajcie tylko, żeby braków nie rekompensować sobie “śmieciowym” jedzeniem – natura dostarcza nam zbyt wiele cennych składników, aby zamieniać je plastikowymi substytutami.
Autor: Kasia Imiołek
* Artykuł został napisany w 2014 r.