Pytanie to zadałam sobie patrząc na cieknący w łazience kran. Kap, kap, kap!* Cieknie od tygodni i ciec będzie przez następne, zanim ktokolwiek z domowników nie wpadnie na pomysł naprawienia go. Wychodząc z łazienki spojrzałam na włączony komputer, którego nie używałam od ponad godziny. Stał na czuwaniu czekając, aż łaskawie do niego siądę i chociaż będę stwarzała pozory używania go.
Moja definicja EKO – życia
Eko – życie kojarzy mi się przede wszystkim ze świadomością! Świadomość tego, co robię i czego nie robię. Jeśli wchodzę do natrysków położonych w samym centrum ośrodka wypoczynkowego i widzę, że nie ma tam żywego ducha, to wychodząc stamtąd wyłączam światło. Po co? Skoro płaci za to właściciel ośrodka. A właśnie po to, żeby mógł mniej zapłacić i zużyć mniej energii.
To także świadomość moich potrzeb i reakcji mojego organizmu – doskonale wiem, że bez słodyczy można żyć, ale i tak je czasem kupię, chociaż moja twarz zaprotestuje serią barw i kolorów. To również świadomość potrzeb związanych z przebywaniem w domu – klasyczny przykład włączonego telewizora w pokoju i grającego radia w kuchni podczas gdy w domu krząta się jedna osoba (czy ja naprawdę potrzebuję dwóch brzęczących urządzeń na raz?).
Eko – życie to noszenie w plecaku w trakcie wypraw górskich wszystkich swoich śmieci po jedzeniu, puszek i butelek po wodzie. W górach nikt przecież nie ustawił koszy na szczycie Giewontu. Kochając i szanując góry (morza, lasy, jeziora, wyżyny i niziny), moje śmieci noszę ze sobą do momentu, kiedy będę mogła wyrzucić je do kosza.
Eko – życie to dla mnie również czytanie etykiet. Skoro mogę kupić produkt z mniejszą zawartością chemii, to dlaczego mam nie poświęcić na etykiety 2 minut. Za drugim razem nie będę musiała ich czytać. Już słyszę te argumenty: „nie mam na to czasu, zakupy robię w biegu”. Ok! Na eko – życie trzeba mieć czas. Czas na etykietę, czas na powąchanie warzyw na straganie, czas na pomyślenie i zmianę nawyków.
Eko – życia nie wprowadzisz w minutę! Eko – życie wymaga wysiłku i pracy (zwłaszcza na początku – ach te etykiety!). Zorientowania się, gdzie najbliżej miejsca zamieszkania albo pracy mogę kupić świeże warzywa, owoce, czy mięso z dobrego źródła.
Eko – życie to wybór! Wybór lepszej jakości, zdrowia i oszczędności. Absolutnie wyznaję zasadę, że im więcej inwestuję w dobre jedzenie, tym mniej wydam na leki. Im częściej pomyślę o niepotrzebnie włączonym komputerze (no właśnie Pani Natalio!), tym mniejsze zapłacę rachunki za prąd.
Świadomość, refleksja, czas i wybór. Tym dla mnie jest eko – życie.
* Sprawę cieknącego kranu rozwiązałam podstawiając do zlewu miseczkę. Prosty, tani i łatwy sposób na zaoszczędzenie ok. 2l wody dziennie, która idealnie pasuje do podlewania kwiatów. Można? Można :).
Autor: Natalia Knap