Koniec domniemania niewinności, czyli o co naukowcy oskarżają kosmetyki

Szkodliwe kosmetyki

Gdy słyszymy kolejne kontrowersyjne wiadomości dotyczące substancji używanych przy produkcji kosmetyków, często myślimy po prostu: „ktoś chciał wzbudzić sensację” albo „no, już naprawdę nie mają o czym pisać” lub „w dzisiejszych czasach to już wszystko jest rakotwórcze”. Okazuje się jednak, że to nie przesada, a na potwierdzenie tych informacji naukowcy mają szereg przeprowadzonych badań.

Czas spojrzeć prawdzie w oczy – w naszej kosmetyczce znajdują się produkty, które w swoim INCI (składzie) zawierają substancje szkodliwe lub takie, które podejrzewa się o negatywne dla zdrowia skutki. Warto się jednak zastanowić, czy trzeba ryzykować swoje zdrowie wyłącznie dlatego, że działanie chorobotwórcze substancji zostało potwierdzone w laboratorium na zwierzęciu, a nie człowieku. Przeciwstawiając się w tym przypadku zasadzie o domniemaniu niewinności, przedstawiamy rysopis pięciu podejrzanych.

1. Parabeny

Są wszędzie. I to nie przesada. Wykryto je w organizmie ponad 90% ogólnej populacji (a to oznacza także kraje nierozwinięte). Jako konserwanty używa się ich przy produkcji kosmetyków, a nawet pożywienia. Nie są bardzo drogie, więc opłacają się podczas procesu produkcji. Nie opłacają się za to wizerunkowo, ponieważ naukowcy narobili wokół nich zbyt wiele zamieszania. Najpierw powiązali je z nowotworem piersi, choć nie znaleziono ewidentnych dowodów. Potem udowodniono, że mają realny wpływ na zmiany w gospodarce hormonalnej. Mało tego, nawet Komisja Europejska umieściła je na liście 553 substancji, które zakłócają prawidłowe działanie układu hormonalnego. Jeśli to mało, to dodamy, że cztery z nich znalazły się w kategorii pierwszej, czyli najgroźniejszej. Parabeny są wykrywalne we krwi, w moczu, spermie, przenikają także do płodu. Więcej o parabenach.

2. Barwniki

kosmetyli i perfumyTrochę trudniej zorientować się wśród używanych w przemyśle kosmetycznym barwnikach. Niektóre z nich są mocno alergizujące, dlatego warto sprawdzić czy nie są zbyt wysoko na liście. Przypominamy, że składniki z pierwszych miejsc INCI, to te których jest w produkcie najwięcej.  Barwniki w składzie oznaczone są jako CI. Po tym lapidarnym skrócie pojawia się numer. Jeżeli chcemy mieć pewność, że w naszym kosmetyku nie użyto sztucznych barwników, to musimy mieć albo świetną pamięć, albo karteczkę. Inaczej trudno nam będzie zapamiętać, że  bezpieczne dla skóry barwniki naturalne występują w przedziale numerów CI 75100–CI 77947.

3. Aromat

Wysiłek jaki musimy podjąć, by odkryć czym podkolorowano nasz kosmetyk jest niczym, w porównaniu z tym, co byśmy musieli zrobić, by sprawdzić czym to tak naprawdę pachnie. W tym względzie nasi producenci mają totalną dowolność i zazwyczaj w składzie wpisują niewiele mówiącą informacją: aroma lub parfum. Wyjątkiem jest 26 wyjątkowo alergizujących substancji, których nazwa musi zostać wymieniona w INCI. Nie należą do nich związki moszusowe, które odkładają się w tkance tłuszczowej ludzi i zwierząt, a także przenikają do mleka matek. Ich wpływ na zdrowie ludzkie nie jest jeszcze całkiem jasny, chociaż niektóre z nich zostały już wycofane, gdyż okazało się, że mają działanie neurotoksyczne.

4. Silikony

Do tej pory silikony kojarzyły Ci się wyłącznie z operacjami plastycznymi, a w kosmetykach ze lśniącymi włosami? Hmm… Spójrz na sprawę z szerszej perspektywy… Producenci lubią sylikony, gdyż dają one złudzenie natychmiastowego efektu. Niestety ich użycie nie sprawia, że Twoje włosy stają się zdrowsze. Silikon szczelnie oblepia włosy lub skórę, jeżeli został wykorzystany przy produkcji kremów lub balsamów. Gdy już przylgnie do powierzchni, zrobi wszystko, żeby zostać tam jak najdłużej. Silikony dzielą się ze względu na rozpuszczalność w wodzie. Te ciężko rozpuszczalne są najniebezpieczniejsze. Silikony sprawiają, że żadne składniki odżywcze (nawet te wykorzystane w tym samym produkcie) nie mają szans przebić się przez stworzony przez nie pancerz. A co za tym idzie: włosy stają się słabe, łamliwe, częściej wypadają, na skórze pojawiają się wypryski, a jej podatność na procesy starzenia wzrasta.

5. Filtry UV

Tak, powinniśmy chronić skórę przed słońcem. Ale nie byle czym! Pamiętacie listę sporządzoną przez Komisję Europejską? W pierwszej kategorii pojawiło się także aż sześć rodzajów filtrów UV! Co to znaczy? Substancje zaburzające gospodarkę hormonalną są odpowiedzialne między innymi za spadek płodności, wzrost przypadków raka jądra, a nawet przedwczesne dojrzewanie nastolatków. Na dworze coraz cieplej, więc warto przed wiosennymi zakupami zrobić sobie ściągę, unikaj filtrów oznaczanych jako: Ethylhexyl methoxycinnamate, Octyl methoxycinnamate, 4,4’-Dihydroxybenzophenone, 4-Methylbenzylidene camphor, Benzophenone-2, Benzophenone-1, 3-Benzylidene camphor.

Niestety to tylko wierzchołek góry lodowej. Syntetyczne składniki uczulają, mają negatywny wpływ na gospodarkę hormonalną, zwiększają ryzyko rozwoju nowotworów. Ale można ich uniknąć. Tych najważniejszych – nawet w zwyczajnej drogerii. Jeżeli jednak chcesz mieć pewność, że Twoje kosmetyki są w pełni bezpieczne dla skóry – polecamy najefektywniejszy sposób. Wypróbuj kosmetyki naturalne, najlepiej te z certyfikatami ECOCERT lub NOP. Produkty organiczne to coraz prężniej działający rynek, a co za tym idzie, zgodnie z prawami konkurencji, jest także coraz przystępniejszy cenowo. Jednak przede wszystkim eko-kosmetyki sprawią, że będziesz pewna, że to co kupiłaś i co jest najbliżej skóry Twojej, i Twojej rodziny jest dobre dla Waszego zdrowia. Taka pewność jest nie do przecenienia.

Autor & Źródło: http://love-me-green.pl/