Aromatyczna i słodka kawa parzona po turecku

Kawa po turecku

Na co dzień celebrowanie procesu parzenia kawy i jej spokojna degustacja są z oczywistych względów dość trudne, a bywa, że niemożliwe. Zazwyczaj cieszymy się jedynie chwilą wytchnienia przy gorącym kubku ulubionej „małej czarnej”, a przede wszystkim oczekujemy od niej szybkiej regeneracji sił, która pozwoli ogarnąć wszystkie zadania dnia powszedniego.

Tym bardziej więc warto podczas spokojnego weekendu czy spotkania w gronie najbliższych pokusić się o przygotowanie kawy w wyjątkowy sposób, inny niż zawsze. Roznoszący się przyjemny aromat parzonej kawy i jej bogaty, głęboki smak mogą być przysłowiową „kropką nad i” przyjemnego popołudnia.

Mocna, słodka kawa parzona po turecku, przepełniona korzennymi aromatami, może być właśnie takim pysznym i niebanalnym akcentem spokojnie spędzonych chwil. Sam proces parzenia kawy nie jest bardzo skomplikowany, ale wymaga odrobiny czasu i przede wszystkim cierpliwości. Do zaparzenia takiej kawy potrzebujemy tygielka – naczynia, które w charakterystyczny sposób zwęża się ku górze. Stylowy tygielek, zazwyczaj pięknie zdobiony, wykonany jest najczęściej z miedzi i posiada długą drewnianą rączkę, ale na rynku dostępne są również nowoczesne tygielki wykonane ze stali nierdzewnej.

Do przygotowania kawy po turecku potrzebujemy, oprócz naczynia, przede wszystkim dobrej kawy, która powinna być bardzo drobno zmielona. Najlepiej, jeszcze drobniej niż do ekspresu ciśnieniowego. Zwykle stosowane proporcje to 1 łyżka kawy na każdą szklankę wody. Kawę umieszcza się w tygielku, zalewa wodą, a następnie dodaje cukier. W zależności od upodobań jest to 1 lub 2 łyżeczki na każdą porcje naparu. Ważne, aby woda była zimna, zaś tygielek powinien być napełniony tylko do połowy swojej objętości. Kawa po turecku to również przyprawy i warto popróbować i wybrać swoje ulubione (zazwyczaj dodaje się kardamon, cynamon i goździki). Całość mieszamy wyłącznie raz, przed pierwszym podgrzaniem naparu.

Tygielek stawiamy na małym ogniu i podgrzewamy do pokazania się piany i podniesienia naparu. Zdejmujemy go wówczas ze źródła ciepła i następnie podgrzewamy w taki sam sposób jeszcze dwukrotnie. Najważniejsze, aby kawy nie zagotować, bo stanie się ona gorzka i co gorsza, zniknie piana, która tak naprawdę jest esencją kawy zaparzonej w ten sposób. Po zakończonym parzeniu warto dodać kilka kropel zimnej wody, bowiem ten prosty zabieg zdecydowanie przyspieszy proces opadania fusów. Zaparzoną klarowną kawę pija się w małych filiżaneczkach lub specjalnych czarkach. Powoli celebruje się każdy łyk gęstej, mocnej i słodkiej kawy dolewając sobie kolejne porcje gorącego naparu bezpośrednio z tygielka.

Początkowo w Turcji do kawy nie dodawano cukru i przypraw, natomiast obowiązkowo podawana była słodka orzechowo-miodowa bakława lub chałwa. Również sam proces podgrzewania kawy w tygielku nie odbywał się bezpośrednio na otwartym ogniu lecz na piasku. Gorący piasek utrzymywał stałą temperaturę parzenia kawy, wydobywając z niej bogactwo smaku. Podobno dawniej po jakości zaparzonej kawy oceniano przyszłą małżonkę, a i ona dodając mniejszą lub większą ilość cukru mogła wyrazić swój stosunek do kandydata na męża. Dziś można znaleźć kawiarnie, które serwują kawę po turecku parzoną właśnie na gorącym piasku, ale ta parzona w domu, według własnych upodobań również może zaskoczyć smakiem i aromatem. To właśnie kawę parzoną po turecku określa się słynnym cytatem: „kawa powinna być gorąca jak piekło, czarna jak diabeł, czysta jak anioł i słodka jak miłość”…

Więcej imponujących pomysłów znajdziesz na stronie z przepisami na kawę Jacobs.