Białko – fakty i mity

Białko i proteiny

Białka, węglowodany i tłuszcze stanowią nierozłączne trio, którego zadaniem jest dostarczanie energii każdego dnia. Współczesne zalecenia dietetyczne jasno określają ile powinno się go znaleźć w diecie. Osoby normalnie aktywne fizycznie (w tym też jeżdżąco-siedzący amatorzy oglądania sportów w telewizji) nie powinny przekraczać dawki 1g na kilogram masy ciała dziennie. Ludzie aktywni fizycznie (w tym sportowcy) mogą przyjmować do ok. 2g na każdy kilogram masy ciała. Sporo osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że doprowadzenie do niedoborów tego składnika w diecie jest praktycznie niemożliwe, a nadmiar… może mieć poważne konsekwencje zdrowotne.

Białkowe szaleństwo

Ostatnimi laty olbrzymią popularnością wśród dietetycznych zaleceń stało się znaczne zwiększanie udziału białka w diecie, przy jednoczesnym zmniejszaniu ilości pozostałych dwóch składników. Każdy chyba słyszał, że aby nabrać energii, pozbyć się tłuszczu i wyrzeźbić swoje ciało – musi zwiększać ilość spożywanych protein. Węglowodany stały się wrogiem pięknej sylwetki i powodem cellulitu, ospałości i braku chęci do życia. Kwintesencją trendu „lowcarb” stał się pomysł francuskiego dietetyka Pierre’a Dukana. Nie ma chyba osoby, która nie słyszała o jego rewolucyjnej diecie, jednak warto przyjrzeć się mechanizmom jej działania.

Dieta Dukana dzieli się na kilka faz, z których niektóre dopuszczają spożywanie tylko białka (mięso + odtłuszczony nabiał). Chudnie się szybko i spektakularnie, bo „zbombardowanie” organizmu białkiem przyspiesza przemianę materii. Konsekwencją tego wielotygodniowego reżimu dietetycznego jest znaczne zakwaszenie organizmu i kumulowanie się toksyn. Prowadzi to do znacznego przeciążenia wątroby i może skutkować grzybicą jelit, zapaleniem stawów i pojawieniem się trądziku. Wszystkie te objawy stanowią dramatyczną próbę walki organizmu z wewnętrznym zatruciem spowodowanym jedzeniem samego białka. Do tego brak tam tłuszczu, który jest niezbędny do ochrony stawów i transportu niektórych witamin.

Roślinne czy zwierzęce?

Mimo, że XXI wiek trwa w najlepsze, osoby na dietach roślinnych nadal są szykanowane przez otoczenie. Wizje niedoborów, chorób i kalectwa wynikającego z wegetarianizmu (bądź weganizmu) zazwyczaj roztaczają osoby same mające nadwagę bądź borykające się z wieloma zdrowotnymi dolegliwościami, których oczywiście nie łączą ze swoim zamiłowaniem do mięsa. A jak jest w rzeczywistości?

„Mimo, że często zwraca się uwagę na to, że produkty roślinne są w stanie zaspokoić zapotrzebowanie człowieka na białko, nadal panuje błędne przekonanie, że są one podrzędne w stosunku do białek zwierzęcych. Jest to efektem zarówno złożonego społecznego i kulturowego stosunku do mięsa oraz naukowej tradycji oceny jakości białka u zwierząt.”1

Autorem tego oświadczenia jest prof. J. Millward, jeden z największych autorytetów w dziedzinie badań nad białkiem. Światowa Organizacja Zdrowia, Amerykańskie Stowarzyszenie Dietetyków i Amerykański Instytut Medycyny zgodnie potwierdzają:

“Diety wegetariańskie i wegańskie, które zawierają dopełniające się białka roślinne, zapewniają taką samą jakość białka, jak w przypadku białka zwierzęcego.”2

Takie oświadczenia są potrzebne, bo niestety świetny stan zdrowia i dobre samopoczucie osób roślinożernych to wciąż za małe dowody dla amatorów białka zwierzęcego.

Produkty i zawartość białka

Trudno znaleźć produkty nie zawierające w ogóle białka. Warzywa strączkowe mają go ok. 30% i to one mogą całkowicie pokryć zapotrzebowanie na ten składnik. Orzechy to ok. 20% protein (i dużo tłuszczu). Zwykłe muesli śniadaniowe, które raczej nie jest uważane za produkt dostarczający tego składnika, może go mieć nawet 10%. Kasza gryczana ok. 13%, chleb razowy to nawet 8%, tyle samo co gorzka czekolada. Faktem jest, że nawet nie trzeba się starać, aby dostarczyć go tyle ile trzeba, a nawet więcej. Większość ludzi, nawet będących wegetarianami lub weganami spożywa go nieco więcej niż jest to konieczne.

Antidotum

Co jeśli objawy przedawkowania białka dały o sobie znać? Przy niewielkich nadwyżkach, które się skumulowały w organizmie mogą pojawić się drobne dolegliwości. Ospałość, wzdęcia, wypryski, szybkie męczenie się, ogólne uczucie zatrucia organizmu to znak, że przyszedł czas na oczyszczenie z toksyn. Trzeba przy tym zaznaczyć, że to nie tylko białko jest winne dolegliwościom, ale uogólniając – tryb życia jaki prowadzi większość ludzi. Bardzo prostym i skutecznym sposobem jest przeprowadzenie krótkiej kuracji (w zależności od stopnia zatrucia) według zaleceń dr med. E. Dąbrowskiej. Jest to w zasadzie głodówka, bo spożywa się zaledwie do 800 kcal dziennie, które dostarczamy ściśle określonymi produktami. Dieta jest oparta na niektórych warzywach (min. kalafior, brokuły, pomidory, cebula) i kilku owocach (jabłka, grejpfruty, cytryny). Spożywa się je w dowolnych kombinacjach o dowolnych porach. Podczas jej trwania wyłączyć należy sól, cukier, kawę, czarną herbatę no i oczywiście alkohol. Efekty oczyszczenia pojawiają się po 12-24 godzinach, dając nieprzyjemne objawy takie jak lekka gorączka, mdłości, biegunka czy rozdrażnienie2. Ich nasilenie jest uzależnione od ilości toksyn w organizmie. Ponieważ dieta jest pozbawiona białka i tłuszczu, powinna służyć tylko do oczyszczenia organizmu, a nie do gubienia kilogramów. Po 2-3 dniach można powrócić do normalnych nawyków żywieniowych, starając się nie popełniać znów tych samych błędów.

Ilością białka nie trzeba sobie zbytnio zaprzątać głowy, ale jakością produktów jakimi jest ono dostarczane – zdecydowanie tak. Warto szukać faktów i docierać do najnowszych badań, zamiast dawać wiarę mądrościom głoszonym przez osoby, które często nie mają pojęcia co mówią i dlaczego. Dodatkowo wsłuchiwać się w swój organizm, a on sam na pewno podpowie czego mu brakuje i co jest dla niego dobre.

Autor: Katarzyna Guzewicz

1. http://vege.com.pl/zdrowie-2/bialko-spada-w-rankingu.html, dostęp. dn. 04. 09. 2013
2. http://www.wegetarianie.pl/Article1950.html, dostęp. dn. 04. 09. 2013
3. http://ewadabrowska.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2&I, dostęp. dn. 04. 09. 2013